Święta, święta i po świętach! Moje w tym roku były zupełnie
inne niż wszystkie poprzednie. Z wielu powodów! Po pierwsze: nie mieliśmy
tradycyjnej wigilii. Zamiast niej zjedliśmy przepyszny obiad, gdzie daniem
głównym była jagnięcina. Było bardzo miło, sympatycznie i rodzinnie. W pierwszy
dzień świąt natomiast na stole wylądowała gęś! a więc jak widać, jadłospis całkowicie inny niż tradycyjne, polskie potrawy świąteczne.
Po drugie: nie śpiewaliśmy kolęd, co prawda w tle leciało „I
am dreaming of a white Christmas...” ale to nie jest to samo co nasza Cicha
Noc albo Dzisiaj w Betlejem!
Po trzecie: były to najcieplejsze święta jakie kiedykolwiek
miałam! W tym tygodniu temperatura w San Francisco wahała się między 17-19
stopni. Lato! :D I kocham to ‘lato’, mimo tęsknoty za śniegiem i
białymi świętami.
fot. źródła własne
Po czwarte: były to moje pierwsze święta daleko od domu bez
najbliższej rodziny. Niestety, czasem tęsknota i rozstanie jest ceną, którą musimy zapłacić, za to, aby
być szczęśliwym w innej sferze naszego życia.
Po piąte: w moim rodzinnym domu panuje zwyczaj, że prezenty
otwieramy po kolacji wigilijnej. Tutaj musiałam czekać do pierwszego dnia
świąt! O 7 rano zapukała do mnie Emma, że wszyscy przy choince na mnie czekają
i abym wstawała bo Mikołaj przyszedł w nocy! Więc szybko wstałam, ubrałam się i
zeszłam na dół. Chyba byłam grzeczna w tym roku bo Mikołaj był dla mnie bardzo
serdeczny! :D
Po szóste: w Ameryce nie ma czegoś takiego jak drugi dzień świąt. Natomiast moja host mama była bardzo zadowolona, że w Polsce obchodzimy drugi dzień świąt
bo Santa Claus zapomniał zostawić pod choinką jeden z moich prezentów więc
przyszedł do mnie ponownie drugiego dnia świąt :D
Tegoroczne święta były inne. Natomiast, jak się okazuje, "inne" wcale nie znaczy gorsze ;-)