czwartek, 27 marca 2014

SZCZĘŚCIE, KTÓRE TRWA!

Mimo, że właśnie kończy się czwartek, ja żyję już swoim urlopem! Od dziewięciu miesięcy na niego czekałam i w końcu, za dosłownie jeden dzień, rozpocznę dziewięciodownie wakacje! Dziewięć dni przerwy od mojej codziennej roli Au Pair in America! I już wiem, że będę tęsknić za swoimi dzieciakami, ale odpoczynek jak najbardziej mi się należy! :-D

fot. źródła własne

Już w sobotę wyruszam na czterodniową wycieczkę! Mam zamiar odwiedzić Las Vegas i zobaczyć kilka pięknych miejsc w stanie Utah! Już się na to bardzo mocno cieszę! Po cichu też liczę na wielką wygraną w Vegas! Myślę, że milion dolarów będzie wystarczającą sumą, aby kolejny rok w Stanach spędzić najpełniej jak się da!! :-D

fot. źródła własne

Tak! Już oficjanie mogę podać do wiadomości, że zdecydowałam się przedłużyć mój California dreamin' o kolejny rok! Przede mną kolejne 15 (3 miesiące dopełniające pierwszy rok + 12) miesięcy w przecudownym San Francisco, z moją wspaniałą host family! Perspektywa ta napawa mnie jedynie radością! Kolejny rok, kolejne możliwości! Nowi ludzie, nowe wydarzenia, nowe doświadczenia! Cieszę się ogromnie! Przyznam szczerze, że zastanawiałam się nad przedłużeniem pobytu na krótszy okres - 6 albo 9 miesięcy, jednak ostatecznie zdecydowałam się na cały rok! Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze, doszłam do wniosku, że jeszcze nigdzie na świecie nie byłam tak szczęśliwa jak w San Fran! Zakochałam się w tym mieście od pierwszego wejrzenia! Zakochałam się na zabój! I na pewno nie jestem jeszcze gotowa, aby je opuścić. Ogólnie zastanawiam się nad tym, czy kiedykolwiek będę na to gotowa, :P. Po drugie, uwielbiam swoje dziewczyny i całą moją host family, której częścią czuję się od pierwszego dnia pobytu! Dosłownie - perfekcyjny match! Po trzecie: przede mną podróże do miejsc, które zawsze chciałam zobaczyć! A jest ich w USA mnóstwo! Do tego potrzebuję więcej czasu oraz pieniędzy! Po czwarte ludzie! Tu każdy dla mnie jest nowy i każdy wnosi coś nowego, dobrego do mojego życia! Jestem gotowa i otwarta na to by najwiązać kolejne, świetne znajomości! Po piąte.... ach! mogłabym tak wymieniać bez końca, jednak najważniejsze co chcę napiać, to to, że
ostatnie 9 miesięcy były najlepszymi w moim życiu! Okres, którego za nic w świecie bym nie oddała!

fot. źródła własne

Każdego dnia na nowo poznaję siebie i swoje możliwości! Samodzielnie zdobywam świat! I powiem to głośno: jestem z siebie dumna! Bo wszystko się udaje, bo wszystko się układa, bo jest super! Więc dlaczego miałaby z tego rezygnować??  ;-)

piątek, 21 marca 2014

ZIELONO MI!

W San Fran wiosna pełną gębą! Ciepło i słonecznie! Takie dni zachęcają do weekendowych wyjazdów i odkrywania nowych kalifornijskich zakątków! Z racji tego, że jestem miłośniczką natury i dostałam zaproszenie na wyjazd do Big Basin Redwoods State Park, zgodziłam się bez wahania!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

W sobotę o 7 rano wyruszyłam po przygodę! Jako, że moje koleżanki mieszkają w Menlo Park, musiałam dotrzeć najpierw tam. To, co lubię w San Francisco, to fakt iż ma ono bardzo dobrze zorganizowaną komunikację miejską oraz transport, dzięki któremu bezproblemowo można się dostać do wszystkich miejscowości San Francisco Bay Area. Tak więc o 8:15 wsiadłam w Caltrain aby po godzinie znaleźć się w Menlo Park! Ubrane na sporotwo dziewczęta już na mnie czekały! Wszystkie pięć miałyśmy ochotę choć na chwilę uciec od miejskiego zgiełku!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Pogoda nam dopisała! Było wręcz letnio! Big Basin Park jest najstarszszym kalifornijskim stanowym Parkiem i znajduje się około 36 km od Santa Cruz - miasta wypoczynkowego, do którego planuję któregoś dnia się wybrać. Po około 1,5 h doarłyśmy do naszego lasu! Co się od razu rzuca w oczy to OGROMNE, zielone o tej porze roku sekwoje! Piękne monumentalne drzewa! Na terenie Big Basin znajdują się także wodospady, ale niestety, z żalem w sercu muszę przyznać, że do nich nie dotarłyśmy. Dwie dziewczyny musiały wieczorem wejść w rolę Au Pair in America, z tego powodu nie straczyło nam po prostu czasu, aby dotrzeć do tych, co jak co, ale najlepszych partii Big Basin. Jak to w życiu bywa, nie można mieć wszystkiego! Jednak całą wycieczkę zaliczam do baaardzo udanych!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

W niedzielę natomiast miałam przyjemność wybrać się z moją host family do Berkeley  na operę Mozarta - The Magic Flute. Sytuacja była wyjątkowa. Emma, moje dziecko - może nie takie dziecko bo to już 13-letnia pannica! brała udział w tym przedsięwzięciu! Ogólnie byłam nią i całą operą zachwycona! I mimo, że nie jestem jej mamą, na sam koniec, gdy przyszło do braw, wzruszenie ogarnęło moje serce i uroniłam kilka łez! Ach! jak to człowiek potrafi się przyzwyczaić do tych swoich dzieciaków! ;-)


czwartek, 13 marca 2014

LANDS END

Mam OGROMNY powód do radości! Planowałyśmy to już od jakiegoś czasu, ale w zasadzie nic nie było pewne. Dziś już wiem, a tym samym jestem przeszczęśliwa i podekscytowana na maxa! Od 9 miesięcy czekam na ten dzień i już jest jasne, że wszystko odbędzie się 16 czerwca około godziny 17. Wtedy to w Nowym Jorku dojdzie do bardzo ważnego spotkania: ja i moja Siostra padniemy sobie w objęcia!! :-D Ogromnie się cieszę! W dodatku 16 czerwca minie dokładnie rok od momentu, w którym postawiłam swoje pierwsze kroki na amerykańskim kontynencie. A już za kilka miesięcy znowu wyląduję w Nowym Jorku, w którym to rozpoczęłam swoją przygodę ze Stanami Zjednoczonymi! Świetnie, świetnie i jeszcze raz świetnie! :-D 

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Dodatkowo przyjazd mojej Siostry Agnieszki oznacza nasze wspólne podróżowanie po Stanach Zjednoczonych! Nietrudno się domyślić, że zaczynamy właśnie od NYC! Spenetrujemy troszeczkę East Coast, po czym powrócimy do ciepłej, pachnącej latem Californii! Dokładnego planu jeszcze nie mamy, ale jest już zarys. A przede wszystkim fascynacja całym wyjazdem! :-D Jak widać, warto było zostać Au Pair in America choćby po to, by american dream uczynić realnym!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

No, ale na to muszę jeszcze trochę poczekać! Tymczasem w San Francisco czuć wiosnę! Jest piękna słoneczna pogoda, kwitną drzewa, krzewy i kwiaty, robi się jeszcze bardziej zielono, kolorowo i sympatycznie! A w związku z tym, że ja uwielbiam hiking, ostatnio wybrałam się do Lands End - parku, który jest częścią Golden Gate National Recreation Area.

fot. źródła własne

GGB, fot. źródła własne

Śliczne miejsce z cudownymi widokami! Swoją wyprawę rozpoczęłam od Ocean Beach, którą to plażę po prostu uwielbiam. Lands End zaczyna się od Cliff House z którego można obserwować przepiękny widok! Tak w zasadzie na całej trasie rozciąga się piękny widok na Ocean oraz Golden Gate Bridge! Na trasie spotkałam mnóstwo ludzi, którzy mięli to samo szczęście co ja i mogli zachwycać się pięknem San Fran! Wycieczkę zakończyłam na Baker Beach, gdzie już wkrótce będę spędzała więcej czasu. A to dlatego, że wielkimi krokami zbliża się lato!

Baker Beach, fot. źródła własne

Ach! Sama sobie czasami zazdroszczę :-D

piątek, 7 marca 2014

WYGRANA NA LOTERII

Rok temu w okolicach marca moja aplikacja była już dostępna na stronie Au Pair in America. Co prawda nie miałam jeszcze wybranej host family, ale amerykańskie rodziny już zaczęły się ze mną kontaktować. Jednak ja uparcie czekałam na mój perfect match z rodziną z Californii. Tak bardzo chciałam być tutaj, że nawet gdy moi znajomi mówili, abym nie wybrzydzała bo nie mam za wiele czasu (było to związane, z faktem, że wielkimi krokami nadchodziły moje 27 urodziny) ja się nie poddawałam. I udało się!

Ocean Beach, fot. źródła własne

Mieszkam w San Francisco już od prawie 9 miesięcy i czuję się tu świetnie. Nawet w największych chwilach smutku i tęsknoty, ani przez jedną chwilę nie pożałowałam, że tu przyjechałam. Co więcej, czuję, że to jest najlepszy czas w moim życiu! Każda au pair ma zagwarantowaną finansową stabilizację na okres pobytu w Stanach. Nie musisz martwić się o jedzenie, o dach nad głową, a kieszonkowe pozwala także na to, by się bawić i zwiedzać. Każda au pair ma czas wolny, który może wykorzystać tak, jak jej się tylko wymarzy. A możliwości jest od groma, trzeba tylko chcieć. Ja właśnie kupiłam sobie karnet na jogę, do której po roku przerwy zamierzam wrócić. Dziś piątek, więc wieczorem idę na imprezę z koleżanakami z RPA, Czech i Brazylii. A zaraz jadę do parku poczytać książkę - po angielsku! To tylko kilka małych przykładów ;-)

Ocean Beach, fot. źródła własne

Możecie mi wierzyć, albo nie, ale moje życie nigdy nie było tak wolne od stresu i beztroskie jak przez ostatnie 9 miesięcy. Jeszcze rok temu trudna decyzja o wyjeździe do USA okazała się wielką loteryjną wygraną. Piszę tę notkę celowo, dla wszystkich Dziewczyn, które się wahają, tych, które są w tym samym miescu, w którym ja byłam rok temu, tych, które się boją:

WARTO!

Dzisiejsza refleksja zrodziła się w mojej głowe z rana. Bezpośrednio po tym, jak odporowadziłam moje dziewczyny do szkół, jak w każdy piątek wybrałam się pobiegać. Aby urozmawicić sobie życie, ostatnio zmieniłam trasę i teraz kończę swoj mini-mini maraton na Ocean Beach. Nie ma co ukrywać, że po 9 kilometrach ciągłego biegania człowiek jest zmęczony. Ale gdy kończysz swój bieg w miejscu, gdzie zaczyna się ocean zmęczenie nie jest już takie duże. Dziś doznałam jakiegoś nagłego objawienia, ;p, patrzyłam to, co mnie otacza i ogarnęło mnie jakieś dziwne wzruszenie, a zarazem wdzięczność, za to, że mogę tu być, za to, że mogę biegać po Golden Gate Parku, za to, że mogę podziwiać te wszystkie cudnowne widoki, za to, że moje życie tutaj jest piękne, za to, że jestem szczęściarą! 

Ocean Beach, fot. źródła własne

Dziś chcę tylko powiedzieć, że Ty też możesz nią być. Bo kiedyś, ja byłam w  tym samym miejscu co Ty teraz. Dziś natomiast, nie chciałabym być w innym, niż w tym, w którym obecnie się znajduję ;-).

Ocean Beach, fot. źródła własne

sobota, 1 marca 2014

SHOW MUST GO ON!

Dokładnie za miesiąc będę miała tydzień wolnego i przyznam szczerze, że już nie mogę się tego doczekać! Mam swoje plany, ale jeszcze nie do końca sprecyzowane więc nie będę ich teraz zdradzać. Wszystko w swoim czasie! Na pewno odwiedzę miasto aniołów, gdyż wybieramy się do Los Angeles na 10 kilometrowy bieg, do którego w miarę możliwości się przygotowuję. Nietstety, ostatnio nie biegam regularnie bo San Francisco nawiedziły deszcze! I chyba jednak jestem za leniwa, aby biegać między kroplami ;-) Mimo wszystko cieszę się na to "biegowe" wyzwanie oraz na możliwość zwiedzania tego znanego wszystkim miasta!

fot. źródła własne

A wracając do codzienności to w czwartek wieczorem wybrałam się na koncert zespołu The Limousines. Przyznam szczerze, że jestem dość dużą miłośniczką muzyki i lubię odkrywać nowe brzmienia. Na ten zespół trafiłam przypadkowo, w zasadzie polecił mi go znajomy. I bardzo się cieszę z nowego odkrycia bo to pierwszy Kalifornijski zespół z jakim miałam przyjemność się zetknąć! A żeby było jeszcze ciekawiej, band został założony na terenie San Francisco Bay Area czyli dokładnie tu, gdzie teraz urzęduję!;-)

fot. źródła własne

Moje czwartkowe wyjście stało pod znakiem zapytania, gdyż miałam trochę inny grafik niż zwykle, ale ostatecznie udało mi się wyrwać z roli Au Pair in America i zadowolona poszłam na koncert! Przed zespołem The Limousines grały trzy inne, i niestety, muszę to powiedzieć (napisać!) głośno, wszystkie 3 były "do bani", zawiodły mnie ;-( Nie chciałabym być postrzegana jako zbyt krytyczna, ale pierwszy raz w życiu, podczas słuchania muzyki na żywo, nie ciągnęło mnie do tupania nóżką i kołysania biodrami, a to chyba jednak coś oznacza.... ;-) niekoniecznie jednak dobrego!

fot. źródła własne

A The Limousines wypadli super! Zrobili bardzo fajny show! I po ostatniej pisence, kiedy trzeba było się żegnać, chciałam krzyknąć: show must go on! Ale zrozumiałam, że i tak nikt mnie nie usłyszy, a tym bardziej posłucha ;-) więc po prostu wróciłam, mimo wszystko jednak, zadowolona do domu!