niedziela, 31 maja 2015

ZAKOŃCZENIA

Swoje życie w programie Au Pair in America prowadziłam w tym tygodniu dość spokojnie, w regularnym trybie. Może dlatego, że od jakiegoś czasu pobolewało mnie kolano więc za bardzo nie szalałam? Co prawda, mimo bólu kolana, i tak udałam się na dwie imprezy w ten weekend bo przecież nie ma co marnować i tracić czasu! :D Ale jednak mimo wszystko był to tydzień bez większych wrażeń, nowości czy ekscytacji.

fot. źródła własne

A tak poza tym, to wiele rzeczy dobiega albo dobiegło końca. Ja zakończyłam swój kurs fotografii. Niestety, z żalem w sercu, ale otwarcie muszę przyznać, że tym razem dostałam tylko B :P! Czyli nie piątkę jak ostatnio, a czwórkę!! Ale jestem w stanie to przeżyć, gdyż faktycznie część moich kolegów i koleżanek z kursu, robiła naprawdę wspaniałe zdjęcia, a mi do tego poziomu jeszcze daleko. Jednak to, czego się nauczyłam, to moje!!

Emma także skończyła rok szkolny. Dla niej przełomowy, dlatego, że związany z ukończeniem middle school. I to z samymi piątkami! I tu, muszę się pochwalić, że w tej kwestii widzę w niej  duże podobieństwo do mnie, bo też kończyłam gimanzjum z samymi piątkami :D! (dlatego to B tak bardzo boli :P)! No i już w kolejnym roku szkolnym moja 14 letnia pannica idzie do high school! WOW! Czas leci szalenie szybko! Za szybko!

Nowością jest też fakt, że skończyłam z naturalnym kolorem włosów! lol, ale tylko na jakieś 28 myć! Zdecydowałam się na małą zmianę i wróciłam do ciemnego koloru. I przyznam szczerze, że nawet tę zmianę lubię!!

fot. źródła własne

Jutro już 1 czerwca i Dzień Dziecka. I tak oto minęła pierwsza połowa roku 2015. Trudno jest w to uwierzyć biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze całkiem niedawno był Sylwester :P. No i za dwa tygodnie kończę program. Zbieram się z napisaniem notki podsumowującej moje wszystkie przygody, a tym samym najwspanialszych dwóch lat mojego życia, mojego american dream!

niedziela, 24 maja 2015

BAY TO BREAKERS

To była na maxa szalona niedziela! Niestety nie mówię o dzisiejszej (dzisiejsza należy raczej do spokojnych!), ale wracam myślami do zeszłego weekendu! A wracam, bo się działo! Oj, działo się w San Francisco! A to za sprawą cyklicznego biegu, który odbywa się w tym mieście w każdą trzecią niedzielę maja - Bay to Breakers! Zawody rozpoczynają się na Embarcadero i kończą na Ocean Beach. Nie jest to natomiast zwykły bieg! Wszyscy zawodnicy są poprzebierani, a po biegu wybucha "wielka imprezowa bomba" :-D w całym mieście. W zasadzie niekórzy zaczynają już imprezować w trakcie zawodów :P!

fot. źródła własne

Ja w zawodach udziału nie wzięłam, więc tym razem nie przebiegłam 12 kilometrów, natomiast przebrałam się za swój ulubiony (bo jedyny, jaki mam! :D) strój pirata i poszłam z koleżankami na party! Oczywiście wszyscy byli mega poprzebierani i... pijani już z od samego rana! Every day is a holiday for crazy people - jak to powiadają. A w San Francisco mieszka i żyje bardzo dużo crazy people!! Motywem przewodnim Bay to Breakers w tym roku było przebranie za Mario Bros'a i faktycznie spora część uczestników miała na sobie charakterystyczny dla niego strój.

fot. źródła własne

Na początku bawiłyśmy się z nowo poznanymi ludzmi w Golden Gate Parku, aby nastęnie przenieść się na bardziej zorganizowaną imprezę w jedynm z pobliskich domów. Nie miała ona miejsca dokładnie w domu, ale na ogrodzie. Dużo ludzi, śmiechu i zabawy, zwłaszcza, że wszystko odbywało się w godzinach porannych ;-)

Po za tym sama nie mogę uwerzyć w to, że zostały mi tylko 3 tygodnie w programie Au Pair in America! Po prostu NIE WIERZĘ! Jest to mega niewiarygodne! Nie wiem kiedy te dwa lata minęły. Zleciały strasznie szybko, ale może dlatego, że zawsze wszystko, co dobre, miłe i fajne, mija szybko? A były to naprawdę najwspanialsze, najciekawsze i najfajniejsze dwa lata mojego życia, w najpiękniejszym miejscu jakie mogłam sobie wyobrazić! 

Wczoraj poznałam dziewczynę, która tydzień temu przyleciała do USA na program au pair i jej pozazdrościłam, że wszystko co fajne, jest dopiero przed nią. Że właśnie rozpoczyna jej się wielka przygoda! I mimo, że to niemożliwe, chciałabym jeszcze raz znaleźć się w tym miejscu, co ona. Na początku, kiedy wszystko jest nowe, nieznane, na maksa ekscytujące! Początki są naprawde fajne!

piątek, 15 maja 2015

HALF MOON BAY!

Bardzo lubię tę nazwę: Half Moon Bay. Jest po prostu ładna i przyciągająca. Swoim urokiem przyciągnęła także mnie i moich znajomych w ostatnią sobotę, :P. Głodni przygody postanowiliśmy wybrać się na małą wycieczkę, mini wyprawę! Half Moon Bay to przybrzeżna miejscowość położona w San Mateo County, około godziny drogi od San Francisco. Wyruszyliśmy około dziesiątej rano. Pogoda niestety nie była przecudowna. Było dość pochmurnie i zimno, ale nie powstrzymało nas to przed odkrywaniem nowych zakamarków Bay Area! Jak to powiadam już od dawna: przygoda, przygoda każdej chwili szkoda! ;-)

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Najpierw udaliśmy się na punkt widokowy, aby podziwiać z niego wybrzeże. W punkcie tym jest położony hotel dla bogaczy :-D, którzy mogą zachwycać się przepięknym widokiem na ocean prosto ze swoich pokoi. Dodatkowo mają też do dyspozycji prywatną plażę! Żyć nie umierać! Tylko się bogacić i korzystać z dostępnych atrakcji i możliwości! :-D

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Natępnie udaliśmy się na plażę. Byłam trochę zmartwiona, że pogoda nie pozwoli nam na niej trochę dużej posiedzieć, ale okazało się zupełnie odwrotnie! Na plaży było dość ciepło i przyjemnie więc spędziliśmy na niej jakieś trzy godziny. Bardzo fajny i miły czas! Ja wykorzystałam też okazję i popstrykałam zdjęcia portretowe moim znajomym, które przydadzą mi się na projekt zaliczeniowy kursu fotografii. Więc czas jak widać, spędziłam produktywnie!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Na koniec naszej wycieczki udaliśmy się na luncho-dinner. Wybraliśmy indyjską restaurację. Do teraz czuję w ustach to pikantne jedzenie, jakie nam zaserwowali! :-D W domu byłam około szóstej wieczorem i po prostu padłam ze zmęczenia! hahahaha  plażowanie potrafi być bardzo męczące! :-D

fot. źródła własne

I znowu nie mogę uwierzyć, że już jest piątek, i kolejny tydzień minął jak z bicza strzelił! To jest nieprawdopodobne wręcz jak ten czas szybko leci! Dziś wieczorem idę na babski wieczór z koleżanką au pair i bardzo się z tego powodu cieszę! Pozytywnego szaleństwa w San Francisco ciąg dalszy! Trzeba korzystać na tych ostatnich zakrętach przed metą w programie Au Pair in America!

piątek, 8 maja 2015

WE ARE SF! WE ARE GIANT!

Co za cudowna niespodzianka spotkała mnie wczoraj, kiedy to zadzwonił do mnie mój kumpel z propozycją nie do odrzucenia: GIANTS GAME TONIGHT! Niespodziewanie od swojej znajomej dostał dwa bilety na mecz i był tak uprzejmy, że postanowił mnie na niego zaprosić. On, szczęściarz numer jeden, ja - szczęściara numer dwa! :-D Oczywiście, bez wahania, od razu się zgodziłam! Miał to być mój pierwszy mecz słynnej i ukochanej przez całe San Francisco drużyny baseballowej San Francisco Giants! Byłam mega ucieszona i z radością czekałam na swoje pierwsze doświadczenie jako kibica Giantsów!!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Spotkanie rozpoczło się w czwartek o 7:15PM w AT&T Parku. Naszymi przeciwnikami była drużyna Miami Marlins. My oczywiście się troszeczkę spóźniliśmy, ale to nic! Cały stadion był już po brzegi wypełniny kibicami. I muszę przyznać, że ta miłość mieszkańców San Francisco do swojej drużyny baseballowej jest niesamowita i szalenie imponująca! Ludzie naprawdę ich kochają! Wszyscy kibice noszą czapki, koszulki, bluzy, szaliki z nadrukami Giants albo nazwiskami zawodników. Chyba nie spotkałam żadnej osoby, która nie miałaby na sobie czegoś pomarańczowego. Orange jest kolorem, który jest charakterystyczny dla San Francisco Giants. Oczywiście ja też miałam na głowie czapkę z daszkiem z pomarańczowym nadrukiem SF oraz odpowiednią do tego eventu bluzę! Więc jak najbardziej byłam przygotowana na swoje pierwsze wyzwanie jako kibica :-P

fot. źródła własne


fot. źródła własne

Więc wczorajszy wieczór należał do bardzo miłych i przyjemnych! Zapoznałam się z zasadami baseballa, lol, i bawiłam się naprawdę świetnie. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze niejedną okazję aby wiernie pokibicować swojej ulubionej drużynie z San Francisco! Let's go Giants!


fot. źródła własne

A dziś już piątek, tygodnia koniec i początek. Jutro ze znajomymi wybieram się do Half Moon Bay, aby pozwiedzać namtejsze tereny i popodziwiać krajobrazy. Czyli przygoda, przygoda każdej chwili szkoda! Jak dotychczas wszystko układa się super i mimo, że mój program Au Pair in America zbliża się ku końcowi, jestem pełna optymizmu i korzystam z życia pełnymi garściami! Bo przecież o to je mamy, aby je z radością przeżywać, prawda? ;-)