czwartek, 9 kwietnia 2015

KEY WEST & EVERGLADES NATIONAL PARK!

Moje przygody na Florydzie nie zakończyły się na plażowaniu w Miami Beach choć przyznam, że była to kusząca alternatywa. Jednka miałam więcej planów co do tego stanu i na szczęście udało mi się je wszystkie, z sukcesem, zrealizować! 

fot. źródła własne

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Więc we wtorek wybrałam się na całodniową wycieczkę do Key West. Key West jest to przepiękna wyspa położona na Florydzie, słynąca między innymi z tego, że znajduje się 140 km od Kuby. Na wyspie panuje tropikalny sawanny klimat zblizony do klimatu Wysp Karaibskich. Nie jest ona duża, jej długość to 6,4 km, a szerokość 1,6km. Z tego też powodu razem z koleżąnką Dagmarą obeszłyśmy ją w zdłuż i wszerz! :D Z atrakcji, które można tam spotkać, w pamięci utkwił mi dom Ernesta Hemingwaya, którego miałam okazję poznać w gimnazjum :P. Wyspa jest warta zwiedzenia bo jest po postu bardzo ładna! Widoki są przecudowne, pogoda słonecza, że aż można poczuć się jak w raju! Bardzo się cieszę, że miałam okazję ją zobaczyć!

fot. źródła własne

fot. źródła własne

fot. źródła własne

fot. źródła własne

W środę natomiast czekała mnie kolejna wycieczka. Tym razem do Everglades National Park, aby zobaczyć krokodyle i aligatory! I bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podobało! Pewnie dlatego, że jestem ogromną zwolenniczką przyrody i mimo, że była to zorganizowana wycieczka, typowa turystyczna rozyrwka, to jednak fajnie było mieć okazję przepłynąć się stateczkiem po bagnach, aby zobaczyć niesamowite widoki oraz krokodyle i aligatory pływające w wodzie obok nas. 

fot. źródła własne

fot. źródła własne

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Następnie mieliśmy okazję uczestniczyć w show ze zwierzętami (przede wszystkim krokodylami) w roli głównej. Po czym, kto chciał, mógł sobie zrobić zdjęcie z małym krokodylkiem. Oczywiście ja chciałam! Bo przecież taka okazja często się nie zdarza. Co mogę powiedzieć, to to, że krokodyle są fajne w dotyku i mogłabym takiego jednego przygarnąć! :D 

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Na sam koniec wycieczki miałam okazję zjeść kanapkę z.... (z tego co pamiętam!) ogonem krokodyla! Oczywiście okazała się bardzo smaczna! Warto jest próbować nowych smaków i potraw! Przypominam, że w USA z nietypowych przysmaków, udało mi się już zjeść antylopę!

fot. źródła własne

Obie wycieczki zaliczam do fajnych przygód, których pewnie bym nie miała, gdybym nie zdecydowała się zostać Au Pair in America. Jedną z najfajniejszych możliwości jakie daje program są właśnie podróże - małe i duże. Eksplorowanie przepięknej Ameryki daje mi dużo radości i dodaje wiatru w żagle. Warto tu przyjechać, choćby dla tych wszystkich cudownych miejsc! Ach! I po tych wspaniałych florydzkich przygodach przyszła pora na powrót do ukochanej Californii. Tym razem czekało na mnie San Diego. I o tym już wkrótce!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz