wtorek, 10 marca 2015

ANGEL ISLAND!

W niedzielę miałam w planach 'nicnierobie', jednak w sobotę wieczór zadzwonił do mnie kolega i powiedział:
- Może przepłyniemy się rano do Angel Island i zrobimy tam fajny hike? Ma być ciepło i słonecznie, myślę, że to dobry pomysł! Co ty na to?
Ja oczywiście byłam na tak! Bo lepiej jest coś robić, niż nie robić nic! W dodatku przy tak pięknej pogodzie, która od jakiegoś czasu utrzymuje się w San Francisco, wiedziałam, że widoki będą nieziemskie i zapierające dech w piersiach! Więc okazja była podwójnie dobra: aby troche połazić, ale także porobić przepiękne fotografie! Czyli to, co Natalia lubi najbardziej!

 fot. źródła własne

 fot. źródła własne

W niedzielę budzik zadzwonił o 7:45. Nasz ferry do Angel Island wypływał o 9:45, ale potrzebowałam około godziny by dostać się do Pier 41. Tak wieć wstałam, ogarnęłam się i zeszłam na dół by zrobić śniadanie. Patrzę, a zegarek pokazuje 7:00. Myślę sobie: coś tu jest nie tak! Jednakże okazało się, że w nocy, z soboty na niedzielę przestawialiśmy czas, czego oczywiście w ogóle nie byłam świadoma. Więc teraz ranki są jeszcze ciemne i ponure, ale za to wieczory są dłuższe i przyjemniejsze!

 fot. źródła własne

 fot. źródła własne

Więc o 9:30 spotkaliśmy się z PJ przed Gate 3 z której wypływał nasz statek do Angel Island. Fog był wszędzie i ledwo było cokolwiek widać. To nas trochę martwiło, ale ja czułam, że prędzej czy później i tak się rozpogodzi. Gdy dojechaliśmy na wyspę, zjedliśmy śniadanie w jedynej kawiarni, która się na niej znajduje, zgarnęliśmy mapę i udaliśmy się na hike. Naszym głównym celem było dotrzeć na najwyższy szczyt wyspy, po to, aby stamtąd podziwiać widok na całą zatokę San Francisco. Aura oczywiście się rozpogodzila i było przepięknie słonecznie prawie jak w środku lata.

 fot. źródła własne
Osobiście jestem wielką miłośniczką "łażenia", zwłaszcza jesli dookołoa jestem otoczona naturą. Lasy, góry, doliny, przepiękne widoki, to jest to, co cieszy moje oko i raduje serce. Bardzo to lubię i zawsze, z takich dłuższych (ale także krótkich!) spacerów czerpię ogromną przyjemność. I tak było również w niedzielę. Fajne towarzystwko, cudowne widoki, świeże powietrze, fantastyczna pogoda - czego chcieć więcej? Ja niczego więcej w tamtym momencie nie potrzebowałam! Do domu wróciliśmy około 18 zdrowo zmęczeni, ale także zadowoleni. Bardzo fajny i udany dzień!

 fot. źródła własne

I tak jak już wcześniej wspominałam, jestem w trakcie planowania urlopu. Mojego zasłużonego odpoczynku od pracy jako Au Pair in America :-D. Trochę czuję się tak, jakbym robiła sobie wakacje od wakacji, hahaha, ale jestem z tego powodu bardzo zadowolona tak, czy siak! I juz nie mogę się doczekac wyjazdu na Florydę, a później do San Diego! Czeka mnie smażing i plażing, poznawanie nowych, fantastycznych ludzi i dobra zabawa! Wow, życie jest piękne!!! ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz