poniedziałek, 8 września 2014

THE GIANT RACE WELL DONE!!

Chyba każdy się zgodzi, że pobudka w niedzielę o godzinie piątej rano jest czymś w rodzju masochoizmu. Zwłaszcza, gdy wstaje się o piątej tylko po to, by już za dwie godziny, o siódmej, przebiec 10 kilometrów! hahahahah ale dzięki temu, że wczoraj zdecydowałam się wstać tak wcześnie, mogę odhaczyć ze swojej listy The Giant Race! Po raz drugi w swoim życiu wzięłam udział w biegu na 10 kilometrów. Tym razem w San Francisco. Co prawda rano miałam chwilę zawahania i pojawiło się w mojej głowie pytanie czy czasem nie oszalałam:P, jednak zmobilizowałam się, wskoczyłam w sportowy strój i pojechałam na miejsce startu. Gdy wychodziłam z domu było jeszcze ciemno. Po drodze spotkałam takich samych freaków jak ja, ubranych w pomarańczowe koszulki i dumnie przejeżdżających przez całe miasto udając się na start.

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Na stadion AT&T, gdzie rozpoczynał się bieg dojechałam dosłownie chwilę przed siódmą. Na miejscu było juz mnóstwo ludzi i przyznam szczerze, że wyglądało to świetnie. Szybko znalazłam swoje miejsce w szeregu i już za chwilę wystartowaliśmy. Trasa przebiegała przez znaną w SF ulicę Embarcadero i był dość porosta. Na szczęście bez żadnych górek. Początkowo biegło mi się bardzo dobrze. Kryzys złapał mnie dopiero pod sam koniec. W myślach ciągle się motywowałam, ale około 49 minuty w mojej głowie huczało tylko jedno: gdzie jest meta?!?!?! hahahahah wtedy też przeszło mi przez myśl pytanie po co ja to robię skoro to takie męczące ;-D ale już za chwilę miałam to szczęście zobaczyć długo wyczekiwaną metę.

fot. źródła własne

fot. źródła własne

Niestey, nie zdobyłam pierwszego miejsaca, nie stanęłam także na podium :-D, ale mój czas okazał się nieco lepszy niż ostatnim razem w Los Angeles: 52 minuty i 21 sekund! Hura! Jestem z siebie dumna i zadowolona! Mam kolejny pamiątkowy medal, świetną koszulkę, miłe wspomnienia oraz poczucie satysfakcji, że sie udało! Running jest sportem, który zawsze będzie mi się kojarzył w Ameryką, a przede wszystkim z San Francisco. To tutaj rozpoczęłam swoją przygodę z bieganiem. To tutaj zaczęłam brać udział w zawodach. To tutaj polubiłam ten sport. Ja naprawdę nigdy nie byłam fanką biegania i uznawałam to za nudny, monotnny i wyczerpujący sport. Teraz natomiast jest on częścią mojego życia, częścią, którą naprawdę lubię i która przynosi mi radość. Fajnie, że któregoś dnia zdecydowałam się zostać Au Pair in America. Dzięki temu między innymi odkryłam swoje nowe pasje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz